Wieża koronna to pierwszy tom Kronik Riyrii, która poprzedza popularną serię Sullivana zatytułowaną Odkrycia Riyrii. Jest to historia początków duetu złodziei i rozbójników, Hadriana i Royca, opowieść o tym co skłoniło ich do współpracy i jak szło im budowanie zaufania i ewentualnie formowanie partnerstwa w interesach.
Wszystko zaczyna się od Hadriana, który po otrzymaniu informacji o śmierci swojego ojca wyrusza w podróż do Sheridanu, gdzie ma się spotkać ze starym przyjacielem rodziny i poznać ostatnią wolę zmarłego. Ostatni odcinek drogi ma pokonać na barce, płynącej w górę rzeki, jednak wszystko zaczyna się komplikować, gdy tajemniczy zakapturzony pasażer dokonuje mordu na pozostałych, zostawiając przy życiu jedynie Hadriana. Mężczyzna musi na własną rękę dotrzeć do miasta, gdzie jego drogi ponownie krzyżują się z owym niebezpiecznym jegomościem.
Jako osoba nie znająca pierwszej serii z uniwersum stworzonym przez Sullivana nie wciągnęłam się w historię tak bardzo jak mógłby to zrobić potencjalny fan. Sam autor zaleca czytanie swoich książek w kolejności, w której były wydawane, jednak ostateczny wybór pozostawia czytelnikowi. Chociaż już od jakiegoś czasu planowałam lekturę oryginalnej serii, to kiedy dostałam szansę recenzowania Wieży koronnej nie wahałam się ani chwili. Swojej decyzji nie żałuję, chociaż jak już wcześniej wspomniałam, bez znajomości tego co się wydarzy w tej historii później, jej początki były mało ekscytujące.
Kreacja świata przedstawionego jest imponująca, na co może mieć wpływ fakt, że autor tylko wracał do wykreowanych wcześniej przestrzeni. Najbardziej urzekły mnie miasta, wzorowane na średniowiecznych/wczesnorenesansowych skupiskach są pełne koloru i różnorodności, co wyróżniało ich już w tym tomie, i prawdopodobnie zjawisko to będzie kontynuowane w kolejnych. Wszystko, co dotyczyło miast, w szczególności Medfordu, było przemyślane i dopracowane w każdym detalu, a to z kolejności sprawiło, że sceny napisane z perspektywy Gwen fascynowały mnie najbardziej.
Warto także zwrócić uwagę na dynamikę między bohaterami. Główne duo powieści, Hadrian i Royce, pomimo wielu nieporozumień, a może właśnie przez nie, mieli najlepsze wymiany zdań, które nie raz doprowadziły mnie do śmiechu. Autor w bardzo umiejętny sposób uchwycił początek relacji dwóch indywidualistów i budzące się między nimi zaufanie. I chociaż nie mam pojęcia jak wyglądają ich dalsze losy, wiem, że wpakują się razem w niejedne kłopoty.
Wieża koronna jest zaplanowana w sposób jawnie sugerujący, że ma ona być jedynie wstępem do serii. Jej zakończenie pozostawia wiele otwartych wątków, które z pewnością zostaną podjęte w kolejnych tomach. Jednak muszę przyznać, że taki zabieg wpłynął raczej negatywnie na mój odbiór książki.
Podsumowując, uważam, że Wieża koronna to pozycja obowiązkowa dla fanów wcześniejszych książek Michaela J. Sullivana. Sam autor w przedmowie przyznaje, że osoby zapoznane z serią Odkrycia Riyrii w tej powieści znajdą wiele odniesień i niespodzianek. Jednak nawet czytelnicy decydujący się na rozpoczęcie lektury w kolejności chronologicznej dla wydarzeń docenią styl, kreację świata i mnóstwo akcji zawartej w powieści. Chociaż nie porwała mnie, to jak najbardziej planuję lekturę kolejnych tomów w najbliższej przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skoro już do mnie trafiłeś, Drogi Czytelniku, proszę zostaw po sobie ślad. Powiedz, czy Ci się podobało to co napisałam, czy też nie. Ja naprawdę nie gryzę :)
Uwierz, że każdy komentarz to dla mnie powód do uśmiechu i motywacja do dalszego pisania!