Ariana | Blogger | X X X X

30.10.2017

Recenzja / Fałszywy Pocałunek - Mary E. Pearson



W literaturze fantastycznej dla młodzieży coraz częściej sięga się do średniowiecza, a właściwie jego alternatywnej wersji by ulokować tam akcję powieści. Przez chwilę mieliśmy modę na masowe spoglądanie w przeszłość i przewidywanie co może nas czekać. Teraz, kiedy cały ten szał odrobinę ucichł wracają stare schematy i autorzy patrzą i czerpią raczej z przeszłości i to dalekiej. Tak jest także w przypadku Mary E. Pearson i jej Kronik Ocalałych, gdzie być może same zamki i życie dworskie nie jest widoczne, jednak bez problemu można znaleźć wiele aspektów codzienności wieków średnich.

W pierwszej części cyklu śledzimy losy Lii, siedemnastoletniej księżniczki królestwa Morrighan. Poznajemy ją w dzień jej zamążpójścia - dziewczyna ma poślubić księcia z sąsiadującej krainy w celu utrzymania niepewnego sojuszu. Problem w tym, że nigdy nie widziała chłopaka na oczy i nie wie jakim jest człowiekiem, a ona nie ma zamiaru wiązać się z kimś, kogo nie kocha. Porywa się więc na jedyny czyn, jaki w tym momencie może uchronić ją przed tą beznadziejną sytuacją - ucieka. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że jej tropem rusza zarówno zabójca jak i sam książę.

O Fałszywym Pocałunku było dość głośno za granicą kilka lat temu, jednak na polski rynek wszedł on raczej po cichu. Przyznam szczerze, że zmiana oryginalnej okładki i uproszczony (choć jak najbardziej trafiony) tytuł zdołały mnie zmylić i w pierwszym momencie nie wiedziałam, że dostaję do recenzji właśnie tę książkę. Potem dodałam dwa do dwóch i moje oczekiwania momentalnie skoczyły do góry. W polskim wydaniu powieść ma ponad pięćset stron, co przez dłuższy czas trochę mnie przerażało (ze względu na studia nie mogę wiązać się z długimi książkami, to zbyt niebezpieczne), ale ostatnio znalazłam wreszcie czas żeby się z nią zapoznać.



Przez około trzysta stron nie byłam zbytnio przekonana do książki. Lia miała muchy w nosie i nie mogła wykonać swojego obowiązku, więc uciekła sprowadzając na wszystkich w swoim królestwie niebezpieczeństwo, a jednocześnie cały czas próbowała udowodnić, że normalne życie na wsi jest dla niej. Często udało się jej mnie porządnie zirytować swoim zachowaniem i po prostu sposobem bycia, jeszcze gorsza zrobiła się kiedy uruchomił się jej syndrom bohatera, chociaż przynajmniej zaczęła brać odpowiedzialność za swoje czyny. Drugim bohaterem, który działał mi na nerwy był Zabójca, który spotyka Lię i zamiast wykonać zlecone mu zadanie zwleka z tym i w końcu zaczyna coś do niej czuć. Czy nie czyni to z niego bardzo kiepskiego mordercy, skoro nie potrafi oddzielić swojego życia prywatnego od zawodowego, że tak się wyrażę? Natomiast Książę wydał mi się mdły i po prostu nudny, zawsze omijała go najlepsza zabawa.

Jednak na kolejnych stronach jeden potężny zwrot akcji dosłownie zwalił mnie z nóg. Siedziałam w osłupieniu dobre pięć minut i w tamtym momencie wiedziałam, że pokocham tą historię. Wszystko nabrało nagle większego sensu! Zmusiło mnie to do przemyślenia wszystkiego, czego do tej pory się dowiedziałam i ostatnie dwieście stron przefrunęło mi między palcami w zawrotnym tempie.

Fałszywy Pocałunek nie był idealny, ale jest dobrym startem dla kolejnych tomów. Stylowo autorka nie zachwyca, niektóre dialogi były sztuczne, brakowało mi również nieco bardziej szczegółowych i plastycznych opisów miejsc i przestrzeni. Bohaterowie zostali napisani całkiem nieźle, liczę, że ich rozwój zostanie jeszcze lepiej zakrojony w kontynuacji. Fabuła za to obfitowała w zbędne,moim zdaniem, wątki poboczne, bez nich książka mogłaby być nie tylko krótsza, ale i bardziej skondensowana, a akcja nie zwalniałaby tak drastycznie w wielu momentach. Jednak autorce udało się wodzić mnie za nos i bawić się moim kosztem przez większą jej część, co bardzo sobie w książkach cenię, i co zbalansowało niejako wszystkie wymienione wyżej niedociągnięcia.




Mimo tego, że powieść Pearson specjalnie mnie nie zachwyciła i nie porwała, to nadal udało się jej skutecznie przyciągnąć i utrzymać moją uwagę. Kibicowałam bohaterom, przeżywałam razem z nimi smutki i radości i po prostu dobrze się bawiłam. Na waszym miejscu nie szukałabym w Fałszywym Pocałunku wielkiej fantastycznej przygody, w końcu to tylko kolejna młodzieżówka, ale jeśli rozglądacie się za w miarę lekką i niesamowicie przyjemną książką, to zdecydowanie polecam sięgnąć właśnie po tę!

3 komentarze:

  1. Nie wszystkie książki muszą wbijać w fotel, ale tylko się podobać czy przyciągać uwagę. Mi sie podoba ta alternatywa średniowiecza w książkach młodzieżowych, dlatego chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To co zrobiła autorka pod koniec książki i jak zaskoczyła z jednej strony było świetnym zagraniem, twistem fabularnym, ale z drugiej jak to świadczy o konstrukcji protagonistów? Według mnie kiepsko. Obydwaj panowie, mimo iż jeden jest księciem a drugi zabójcą, zlewają się w całość. Mają wspólne cechy i niewiele ich wyróżnia. Książka to taka zwykła młodzieżówka. Nic szczególnego. Może przeczytanie jej nie było rozczarowujące, bo nie miałam jakichś wygórowanych oczekiwań, ale raczej nie zamierzam czytać kontynuacji.
    Pozdrawiam cieplutko!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie po nią sięgnę, tytuł mam już dawno upatrzony!

    OdpowiedzUsuń

Skoro już do mnie trafiłeś, Drogi Czytelniku, proszę zostaw po sobie ślad. Powiedz, czy Ci się podobało to co napisałam, czy też nie. Ja naprawdę nie gryzę :)
Uwierz, że każdy komentarz to dla mnie powód do uśmiechu i motywacja do dalszego pisania!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...